Tak jak zapowiadalem z ranca poszedlem sobie na masaz. Tym razem skusilem sie na balijski. W gruncie rzeczy troche to smutne, ze 16 latka musi pracowac dzien w dzien, a bywa i gorzej bo ponoc i 7letnie dzieci musza cos robic zeby wyzyc. Lokalni nie maja za lekko. Nie dostaja takiego wsparcia od rodzicow jak europejczycy. Widze to po dziewczynie, u ktorej mieszkam. 23 lata, przyjechala tu sama, nie znajac nikogo, w ciagu roku 3 razy zmieniala robote. Miala przeboje z rodzicami i ogolnie ciezkie zycie. W mieszkaniu generalnie licho, materac, tv, szafy niet. I musi sobie radzic. Mimo to nie chce zebym placil rachunkow w restauracji. Ma swoja godnosc, w przeciwienstwie do innych mlodych dziewczyn tutaj, ale to juz inna historia.
Przejechalem sie do Ubud, po drodze mialem szczescie nadziac sie na Ngaben - ceremonie kremacji ciala. Ta cala otoczka, kolory, muzyka. Fajnie i warto cos takiego zobaczyc, choc troche brutalnie to wyglada, bo kremacja nie odbywa sie w takiej temeraturze jak w piecach kremacyjnych. Po prostu jest za niska, gosciu nie za bardzo chcial sie spalic, w przeciwienstwie do krowy, w ktorej poczatkowo sie znajdowal. Nie wiem jak dlugo go tam przypalali potem. Aaa nie bede opisywal lepiej :PRuch drogowy na Bali jest jak wielka lawica ryb. Mnostwo skuterow, troche samochodow. Trzeba sie przeciskac. Fajnie, ale nie jesli chce sie gdzies przejechac. 40km do Ubud jechalem 1,5h. A i jeszcze musialem zaplacic lapowke gliniarzowi, bo przelecialem na czerwonym. Myslalem, ze tego unikne, ale nie. Chyba sie nie da :D
W Ubud pochodzilem po miescie, zjadlem cos. Jakas swiatynia i tyle. Na koniec jeszcze kawalek za Ubud zobaczyc tarasy ryzowe. Troche sie ich naszukalem, zjechalem w ciemno w boczna droge i znalazlem. PrzepiekneNapisalbym swoje odczucia co do imprez w Kucie, ale chyba sie wstrzymam :)