Powrót do stolicy

Dzien 1

Pierwszego dnia nie robiłem nic co by się nadawało, żeby tu o tym wspomnieć.


Dzien 2

Kolejny dzień odpoczynku. Generalnie wszystkie turystyczne miejsca w Phnom Penh już zaliczyłem, więc tak naprawdę jestem tutaj bo jest to całkiem fajne miasto i chyba jedyne miejsce gdzie są kluby w Kambodży. W Siem Reap są tylko puby i restauracje. Odwiedziłem moją ulubioną knajpę gdzie serwują rewelacyjne kokosowe shake’i. Kawałek od centrum, ale nigdzie nie piłem tak dobrych koktajli jak tutaj.


Dzień 3

Z rana poszedłem do hostelu gdzie nocowałem ostatnim razem. Mają tanie i dobre śniadania. Właściciel namówił nas na strzelnicę. Pojechaliśmy i postrzelaliśmy z AK-47. Niezła zabawa, choć droga. 3 minuty zabawy i po wszystkim. 22/25 naboi trafiło w kartkę, więc nie najgorzej :) Mieli całą kolekcję broni, więc można było się przymierzyć do prawdziwych giwer – od M16 przez granaty, M60 do RPG. Masakra ile waży M60, chyba ponad 10kg, do tego amunicja, wiec nie wiem jak można z takim gnatem ganiać i strzelac. Moja ulubiona bron w gierkach, ale chyba w rzeczywistości nikt normalny jej nie wybiera jeśli jest świadomy, że cały dzień musi ją nosić.

Za 350$ można strzelić sobie z Bazooki. Co lepsze za dodatkowe 300$ jest do kupienia krowa. Dalej, łącząc te dwie oferty w jeden pakiet za 650$ możemy strzelić z bazooki w krowę. Powaga

Wieczorem poszliśmy ze szwajcarem na rejs łódką po Mekongu. Znaliśmy cenę (1$), ale wszędzie nam proponowali 5/7/20$, więc daliśmy za wygraną i zawróciliśmy. Zaszliśmy jednak do agencji turystycznej, bo szwajcar chciał bilet do Wietnamu na tą samą łódkę, którą ja tu przypłynąłem i też dostawał oferty po 30$ zamiast 10 jak ja zapłaciłem. No i znaleźliśmy za 10$. Zapytałem czy nie wie gdzie sprzedają bilety za dolca. Powiedział gdzie i pojechaliśmy tam. Od razu jak wysiadaliśmy z tuk-tuka przybiegła dziewczyna z ofertą 20$ za kurs :D Im bardziej szliśmy w stronę łódek cena spadała. Doszło do 4$. Posiedzieliśmy z 10 minut na brzegu i w końcu znaleźliśmy łódkę za 1$. Całkiem fajna wycieczka. Warta tych pieniędzy! Zwłaszcza, że dostaliśmy jeszcze piwo za friko od kogoś

Kolejne dni upłynęły na spotkaniach ze znajomymi i imprezach. Po tygodniu w Phnom Penh jestem tak zmęczony, że muszę się stąd wynieść, bo straciłem całą swoją asertywność. Żeby odpocząć jadę na wybrzeże poplażować i pobrodzić w wodzie.

Aha jeszcze coś. Kluby są pełne gejów, którzy ujawniają się około 2 w nocy i wszyscy idą na parkiet ze sobą potańczyć dając normalnym ludziom sygnał do odwrotu. Bardzo łatwo ten sygnał rozpoznać. Po prostu przechodzi ci dreszcz po plecach :D Na początku miałem straszną polewkę z tego, nie mogłem przestać się śmiać, ale po paru minutach jak już się uspokoiłem wcale mi się to nie wydawało śmieszne. Obrzydliwe. Był nawet podstarzały biały gość ze swoim azjatyckim chłopaczkiem. Jest ciężko, chyba tutaj nie wyleczę się ze swojej homofobii. Nie jeśli będę oglądać takie obrazki.

Kolejne czego nie brakuje w klubach to prostytutek. Większość z nich łatwo rozpoznać, po tym jak są ubrane, jak tańczą lub jak się patrzą, ale część jest niepozorna. Nie jest niczym złym zapytać dziewczynę po krótkiej rozmowie czy jest prostytutką. Co więcej to pytanie jest bardzo wskazane. I trzeba je zadać wprost, zamiast pytać gdzie pracuje lub co robi w życiu. W Europie takie pytanie oznaczałoby plaskacza albo kąpiel w drinku, ale nie tutaj. Więc dla własnego dobra trzeba się przełamać.

Zdjęcia (6)

Komentarze (2)