Geoblog.pl    wojtas100    Podróże    Backpacking In Asia    4000 Islands
Zwiń mapę
2011
06
gru

4000 Islands

 
Laos
Laos, Don Det
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 20584 km
 
Wstałem o 5:20 bo o 6tej miał po mnie przyjechać bus i zabrać na dworzec. O 6:20 ciągle go nie było a autobus ruszał o 6:45, więc zadzwoniłem do gościa, który sprzedał mi bilet i zażądałem wyjaśnień. Powiedział, że wyśle kierowcę, ale ostatecznie wziąłem tuk-tuka, którego powinni mi opłacić na stacji, czego oczywiście nie zrobili. Firma nazywa się Sorya i w ogóle nie kryją się ze swoimi machlojkami. Przykład – na postojach na jedzenie oni zbierają kasę z czego mają prowizję i jeszcze parę innych jednoznacznych sytuacji, których już opisywać nie będę. Jedynie dobrze, że załatwili mi na granicy wizę, czego oficjalnie nie da się zrobić przekraczając granicę z Kambodży do Laosu i to taniej niż jakbym to zrobił w ambasadzie. Wyszło mnie 36$ z pieczątką i dolcem łapówy, a w ambasadzie zapłaciłbym 32+5+1 czyli 2$ do przodu i brak kosztów dojazdu do ambasady, yeah!

Do Don Det dojechaliśmy po zmroku. Musieliśmy jeszcze wziąć łódkę na wyspę. Normalna cena to 15000kip i taka była cena jak gościu z busa poszedł zapytać o bilet, ale że nie miał kipów i musiał się wrócić to kiedy wrócił z wszystkimi panowie z firmy Sorya już kasowali bilety i cena wzrosła do 24000. Frajerstwo, bo nic nie można zrobić, łódek mnóstwo, ale nikt z wioski nie chce się wychylać. Najgorsze jest to, że kasa nie idzie dla tych ludzi, tylko do firmy.

Następnego dnia rano razem z 2ką Szwedów, których poznałem po drodze pojechaliśmy na rowerach na drugą wyspę. Rzecz jasna nie obyło się bez problemów. Zepsułem 2 rowery. Pierwszemu ukręciłem tylną zębatkę, w drugim spadał co chwilę łańcuch. Mam za mocne nogi na te śmieszne rowerki. Z drugim musiałem się wrócić może 100m ale pierwszy wytrzymał trochę i musiałem prowadzić go jakieś 1,5km, więc do śmiechu mi nie było. Ale to jeszcze nic. Jeden ze Szwedów sprawił, że w jego rowerze pękł łańcuch, a byliśmy już na drugiej wyspie. Więc nie dość, że musiał zapłacić 3$ za przeprawę przez most to jeszcze czekał go półtoragodzinny spacer z powrotem.

Wyspa całkiem ciekawa. Dość dużo turystów, ale klimat ospałej wysepki ciągle się tu utrzymuje. Mam bungalow z hamakiem nad brzegiem rzeki. Spróbowałem lokalnego bimbru, o wdzięcznej nazwie Lao lao. Nie za mocny, na moje oko z 25%, ale następnego dnia rano mimo że nie byłem za bardzo pijany moja głowa pękała. Być może dlatego, że najpierw piliśmy czysty bimber a potem z domieszką wina. W szkole zawsze uczyli, że nie powinno się schodzić procentami w dół, ale lokalnym się nie odmawia. A i jeszcze ciekawa rzecz. Tutaj pije się z jednej szklanki. Jedna osoba polewa każdemu tyle samo, jak to mówił nasz lokalny kolega, ni mniej ni więcej. I potem szklanka wędruje dookoła stołu. Dobrze jest mieć czasem polskie geny, Azjaci nie są dla nas zawodnikami.



 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 127 wpisów127 70 komentarzy70 947 zdjęć947 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
16.02.2013 - 19.03.2013
 
 
18.10.2011 - 13.05.2012