Dzień 1
Nocny autobus, niestety nie sleeper. Sleeper był droższy o 4$, a jako że ostatnio miałem trochę nadprogramowych wydatków, no i dolar jest coraz droższy - muszę oszczędzać. Dojeżdżam do Luang Prabang o 6:30. Zamiast planowanych 8h jedziemy 11 z groszami. Ale akurat bardzo dobrze, bo niefajnie szukałoby się hotelu o 3 rano. Na miejscu gdzie nie pójdę to albo cena z kosmosu, albo wszystko zajęte. Po godzinie szukania znalazłem coś w miarę taniego razem z Niemcem i Szwajcarem z autobusu.
Rano standardowo połaziliśmy po nowym mieście i pojechaliśmy na wodospady „Kuang Si”. Słyszałem, że są niezłe i takie też były. Piękne kolory, po prostu jak z pocztówki. Oprócz tego były niedźwiedzie, które starają się chronić. Nie za duże, zapewne azjatycka odmiana. A wiadomo przecież, że jak coś jest azjatyckie to jest mniejsze. Zaszliśmy na jakąś górę. W sumie niepotrzebnie bo było bardzo stromo i wysoko, a nic ciekawego po drodze nie widzieliśmy. Potem sobie poskakałem, popływałem i w ogóle super dzień.
Dzień 2
Drugiego dnia z Niemcem chcieliśmy się przejechać na słoniach. W agencjach wszedzie ceny oscylowały wokół 40$, a z tego co wiedziałem wcześniej można było się wybrać na tripa za 15$. Zdecydowaliśmy się pojechać tam rowerami, a jakże, w końcu to tylko 30km w jedną stronę po górach. Nie wiedzieliśmy dokładnie gdzie jechać, ale po godzinie pytania ludzi wyjechaliśmy z miasta z nadzieją, że jedziemy w dobrą stronę. Po kilkunastu kilometrach byliśmy pewni, że jedziemy tam gdzie trzeba. Na 5km do końca trzeba było jechać szutrem. Widoki mega. Dojechaliśmy o 13, niestety za późno, bo słonie już wyszły. Trochę lipa, ale cena na miejscu 22$. Podnoszą ceny bardzo szybko. Ok półtora miesiąca temu byli tu moi znajomi i jeździli za 15. Wcale nie jest tak tanio. Transport bardzo drogi, hotele drogie, jedzenie tanie, ale w całokształcie wychodzi drogo, bo jedzenie to mały procent wydatków. W drodze powrotnej weszliśmy do wioski, zobaczyć jak ludzie żyją. Dzień uważam za udany, mimo że nie pojeździliśmy na słoniach.
Wieczorem poszedłem ogarnąć bilet na autobus. Okazało się, że jest jeden wieczorem i odjeżdża za 2 godziny. Nie wiedziałem czy uda mi się wyciągnąć plecak z hostelu, bo była godzina 17, a ja powiedziałem, że zostaję jeszcze jedną noc. Jakoś się udało, kupiłem bilet i jadę do Tajlandii. Za zimno w Laosie. Miałem w planie wypożyczyć skuter i zrobić paro-dniowe kółko w okolicach Luang Prabang, ale skuter kosztuje 20$. Nie jest to dla mnie aż tak istotne żeby płacić 4 razy więcej niż w innych miejscach. Sabadi Laos! Sawadi Thailand!