Droga z powrotem z Pai do Chiang Mai dla mnie okazała się znośna, ale jedna dziewczyna raz wypadła z fotela na zakręcie, a potem niemal straciła przytomność.
Wigilia, a ja nie za bardzo wiedziałem jak tu ją spędzić. Z koleżanką pojechaliśmy najpierw na sobotni bazar coś przekąsić, a później do klubów. Święta w Tajlandii nie są jako tako obchodzone. Dekoracje i choinki są robione raczej pod turystów, którzy święta spędzają z dala od swojego kraju. Klimatu świąt nie czuć w ogóle. Jest po prostu za ciepło. Wszystko bardziej przypomina okres wakacyjny niż świąteczny.
Obudziłem się z delikatnym kacykiem. Leniwie spakowałem i wymeldowałem. Bus do Ayuthaii mam o 18. Obejrzałem sobie film i odpocząłem trochę. Nakupiłem ciast w piekarni żeby nie być gorszy niż ci, którzy mają wypas potrawy wigilijne. Ehhh co ja bym dał żeby zjeść pasztet z sosem tatarskim, chrzanem, żurawiną i bułką. Boże! Mamo zamroź trochę!
Po południu przeszedłem się na niedzielny market. Obczaiłem wypas spodnie tajskie, ale nie mam jak już nic wcisnąć do plecaka, więc odpuściłem. Lubię to miasto.