Sleep boat okazał się super sprawą. Przez 8 godzin spałem jak dzieciak.
Na Phi Phi bardzo trudno znaleźć nocleg za normalne pieniądze. My byliśmy tam około 13, a już wszystkie tanie miejscówki były pełne. Niemiec z Ko Phangan pytał rano o nocleg dla nas, ale wszystko było pobukowane. Stwierdziłem, że zostawimy plecaki u niemca i będziemy spać na plaży. Plan ok, ale lało prawie cały dzień, więc ostatecznie nawet mimo woli, babka w jednym hostelu powiedziała, że da nam maty do spania. Wymiękliśmy bo wzięła połowę tego co powinna. W pierwszy dzień byłem rozczarowany pogodą. Płaci się opłatę klimatyczną po zejściu z promu i co to ma być. Noclegi też 2 razy droższe niż na innych wyspach. Pograliśmy w nogę z lokalnymi chłopakami na nieco odludnej wyspie daleko od barów i restauracji. Niemiec spróbował w Reggae Bar tzw Burger Challenge. Polegało to na tym, że w pół godziny trzeba było zjeść 800g burgera z ziemniakami i cebulowymi krążkami i sałatką. Jeśli się to zje to jest za free, jeśli nie to się płaci 500BHT. Nie dał rady :D Musiał zapłacić. A do tego mówił, że przesiedział całą noc na kiblu heheh
Następnego dnia wzięliśmy wycieczkę na okoliczne wysepki i plaże. Generalnie jeśli się tutaj przyjeżdża to siedząc na głównej wyspie w ogóle nie ma sensu. Dużo ludzi, 99% turyści, tłoczno, głośno. Warto ponurkować z rurką, mnóstwo kolorowych rybek takich jak w Kambodzy, ale chyba jeszcze więcej ich. No więc inne wysepki rewelacja. Z tych lepszych: Bamboo Island i Maya Bay (ta z filmu) – przepiękna, ale też zatłoczona. Wszyscy cykają fotki. My dopłynęliśmy tam na koniec i siedzieliśmy z godzinę. Pod koniec ludzie poznikali i zrobiło się względnie pusto. Dopiero wtedy zatoka robiła wrażenie. Najlepiej tam popłynąć albo wcześnie rano albo godzinę przed zachodem słońca. Dobre miejsce do snorkelowania to Monkey island. Przy jednym statku znalazłem setki o ile nie tysiące żółto-czarnych rybek. Chińczycy rzucali im chleb. Wpłynąłem w to stado i próbowałem jakąś złapać – zapomnij, nie da rady. Trzeba podbierakiem! Wieczorem na Muay Thai do Reggae Bar gdzie można się ponaparzać za wiadro z drinkiem. Śmiesznie bo dziewczyny też próbują. Nie wiadomo na kogo się trafi. Nie jeden nadział się na pozornie niegroźnego kolesia, który później spuścił drugiemu konkretny … łomot :D Albo gruba laska z chudą. Gruba szła jak taran miażdżąc małą, ale w końcu chuda ją zmeczyła ucieczką przez 3 rundy. Miały remis, a my kupę śmiechu hehe
Ostatniego dnia poszliśmy na plażę, ale szczerze mówiąc to troche nudne. Początkowo były chmury, to narzekałem, że chmury. Ale jak zaświeciło słońce to powiedziałem niemcowi, że idziemy, bo za gorąco, a nie ma cienia. Wychodzi ze mnie polaczek. Muszę się ogarnąć. Posiedzieliśmy w hostelu, pogadałem z ludźmi. Dowiedziałem się, że w tym roku w Vang Vieng na tubingu zginęło 21 osób. Kiepsko, zwłaszcza, że większość się nie utopiła, ale źle skoczyła z wież. On sam połamał żebra hehe Ładnie...
A no jakiś tydzień zwiększyłem rozdzielczość filmów do full hd. Jeszcze 2 tygodnie i mi się skończy miejsce na dysku w komputerze i będę musiał wszystko przerzucać na dysk zewnętrzny. Mam nadzieje, że się nie zepsuje. Australijczykom taki spadł z metra i dupa.