Jestem z siebie dumny, zamiast 1000BHT, które wszędzie w Patong chciali za busa do Bangkoku, pojechaliśmy lokalnym busem nas stację do Phuket za 30, potem do Bangkoku za 470 i 15 do Khao San. Prawie połowę taniej.
Dzień 1
Kolejny raz w Bangkoku. Następnego dnia wyjeżdża mój kumpel do Chin i po 3 dniach wraca do Polski. Ja znalazłem sobie coucha 12km od Khao San, ale jako że bus i tak jechał w to miejsce to zaprowadziłem go do hostelu, w którym był nasz znajomy niemiec. Pogadałem z nim trochę, zjadłem śniadanie i pojechałem busem w strone mojego noclegu.
Okazało się całkiem spoko. Sympatyczna dziewczyna, trochę gaduła, ale nie zanudza. Śmieszna taka. Wieczorem ugadałem się na ostatnią imprezę z polskim kumplem do mojego ulubionego klubu. Impreza udana. Chociaż w pierwszym miejscu chcieli nas wyrzucić, bo niby piliśmy kogoś whisky. Inna sprawa, że ten ktoś sam nam polał hehe No więc po chwili dyskusji zarzucając nam, że nie kupiliśmy whisky, więc musimy iść. Kumpel im wmówił, że kupiliśmy i mamy jeszcze tam połowę na stole. O dziwo przeszło i zostaliśmy, ale to już nie było to samo, więc poszliśmy do drugiego, do którego ostatnim razem szliśmy z Australijczykiem na aftera. Było nawet lepiej. O 4 wróciłem do mieszkania. Minąłem się z siostrą dziewczyny u której śpię w drzwiach. Wychodziła do roboty :)
Dzień 2
Lenistwo. Po południu wybraliśmy się do centrum połazić i tyle.
Dzień 3
Śmieszny dzień. Poznałem na imprezie pierwszego dnia taką dziewczynę, która jednak mało co mówiła po angielsku, ale mimo to umówiłem się z nią. Zabrałem tłumacza w postaci szefowej, która generalnie ustawiła spotkanie, nie miała nic przeciwko pójścia z nami, więc spotkaliśmy się w japońskiej restauracji na lunch. Oczywiście jak to kobieta spóźniła się bitą godzinę. Oh my budda jaka ona nieśmiała. Najbardziej nieśmiała osoba jaką przyszło mi poznać hehe Na początku wstydziła się spojrzeć mi w oczy. Zerkała i odwracała wzrok. Co za słodziak. Szefowa miała frajdę bo sytuacja była co najmniej komiczna. No i tak dzień zleciał na kinie itp. Wieczorem zadzwoniła, powiedziała, że będzie się uczyć dla mnie. Pogadała chwilkę ze mną, słychać było, że siedzi z książką i że się bardzo stara. Dobrze, niech się uczy języka :)
Dzień 4
Szefowa w końcu poszła na zajęcia. Miała wstać o 6.30. Ja ją obudziłem o 8.30. A potem zadzwoniła mi, że spóźniła się tylko 15 minut. Nie wnikam jak to możliwe. Zagięła czaso-przestrzeń czy co?
Zaproponowała mi parę dni temu, że mogę pojechać do jej rodziny do Hua Hin na weekend. Otwarty jestem na takie propozycje, więc zgodziłem się. Około 15 spotkaliśmy się na Victory Monument i minibusem pognaliśmy na południe.