Doleciałem do Clark na Filipinach. To niskobudzetowy terminal ze 100km od Manili. Zeby dojechac do Manili są 2 opcje. Oficjalna – bus z lotniska 450PHP lub tansza jeepney (zaraz wytlumacze co to) do Dao i stamtad bus do Manili za w sumie 180PHP. Na lotnisku poznalem Malaja, który mi wyjawil te tajemnice :)
Jeepney to pierwotnie przedluzony dżip, który zostawiali ametykanie po II wojnie swiatowej. Teraz są troche bardziej nowoczesne podzespoly, ale idea ta sama. Wydaje mi się, ze są to samoróbki. Bo lampy przednie i tylne od wszystkich modeli aut. Aha co istotne, to jeepney musi być caly w chromie :)
Spotkalem w Manili mojego kumpla, z ktorym podrozowalem po Kambodzy. Wyjezdza za 3 dni, ale zawsze fajnie się spotkac chociaz na chwile.
Parę słów o Manili. Otóż jest to najgorsze miasto w jakim kiedykolwiek byłem. Dzicz. Bieda poraża. Wieczorem lepiej uważać. Ulice ciemne, w latarnie powkręcane żarówki energoszczędne (powaga) 20watowe chyba. Nic nie dają światła. Kilka razy jechaliśmy taksą po zmroku to kierowca przejeżdzając przez pewne dzielnice kazał zamykać drzwi i gasić światło z tyłu, żeby nikt nie widział, że jadą biali, bo może być nieciekawie. Gdzieniegdzie dziesiątki dzieciaków w wieku od niemowlaka do 16 lat na ciemnej ulicy, brudni. No masakra. Obrazek nieprawdopodobny. Nie chcialbym się tam znalezc w nocy sam. Raz łapiąc taksę dwóch małolatów chciało skroić portfel szwajcarowi. Było nas też dwóch więc odgoniliśmy ich. Ale sam fakt.. Co tam jeszcze.. Ile razy jechaliśmy taksą to cos. Raz koles nie chcial wlaczyc licznika i potem po malej klotni obwiozl nas na około, drugi na liczniku mial nabite 140PHP, dostal w lape 190 w sumie i jeszcze się wydzieral, ze mu zabralismy kase i zebysmy oddali. Nieprzyjemne miasto. Nigdzie nie mialem tak zeby się zastanowic czy wejsc w jakas uliczke nawet w nocy, tutaj naprawdę można sobie narobic klopotow. Mnostwo żebrzących dzieciaków. Wieczorem bezdomych dziesiątki. Śpią na ulicy matki z dziećmi, nastoletnie dziewczyny itd. I to podobno jest w miarę bezpieczna dzielnica. Wszędzie ochroniarze z shotgunami. Przy wejściach do cenr handlowych macają po plecach czy się nie wnosi gnata. Czyli bez przyczyny tego nie robią.
Fotki w ogole nie oddaja tego jak to miasto wyglada z prostej przyczyny. Nie wyciagalem aparatu w miejscach, w których było to zbyt ryzykowne. W zasadzie to widzialem może 3 dzielnice i jakos nie mam parcia zeby widziec więcej. Chaos, bo komunikacja w tych jeepach jest trudna do ogarniecia. Nie wiadomo gdzie jedzie, tzn są napisane ulice, ale co z tego, przeciez nie znam ulic. A map nigdzie nie ma. Jest niby skytrain, ktorym jechalem raz, ale jest strasznie zapchany. To nie to co w Bangkoku czy Singapurze.
Widzialem parę miejsc, takich jak Inframuros i jakiś park, Makati, Malate. Ogolnie szalu miasto nie robi. Klimat troche jak w poludniowo-ameryckanskim miescie. Była to kiedys hiszpanska kolonia i nalecialosci są. Nazwy miast, ulic itp. jak w hiszpanii.
Żeby nie było, że same negatywy to kończąc powiem, że dziewczyny są chyba najladniejsze haha ładniejsze nawet od Khmerek, Tajek i Balijek
Słyszałem, że Filipiny nie robią dobrego pierwszego wrażenia, ale naprawdę się zaczynałem zastanawiac czy nie skrócić tego pobytu tutaj. Mam niby miesiąc i tydzień. Do tego muszę przedluzyc wize za 250zł. Ale nie, dam szansę innym miejscom. Szwajcar mi powiedział, że to jego ulubione miejsce póki co, więc może trzeba czasu :)
Ale póki co – tragedia!
//foty dodam niebawem