Wróciłem do Puerto późnym wieczorem. Zapytałem czy jeżdżą dżipy, powiedzieli, że nie, że tylko trycykle, które kosztują do miasta 5 razy więcej. Już mnie chcieli pakować do środka, ale hola, hola. Na horyzoncie zobaczyłem dżipa, podszedłem i okazało się, że jedzie w moją stronę. Zaoszczędziłem tym sposobem 3zł.
Następnego dnia miałem trochę lenia. Obudziłem się ok 11. Zjadłem coś, zrobiła się 13 i z mojej zaplanowanej wycieczki do Honda Bay nici. Za późno. Tzn w sumie zebrałem się, pojechałem na stop dżipów. Ale czekałem 10min, nic się nie pojawiało, więc zdecydowałem pójść kupić pączki i poczytać książkę w pensjonacie.
Dzień później miałem samolot do Cebu.
Przed wylotem poszedłem się jeszcze zaopatrzyć w jedzenie. Chyba o tym jeszcze nie wspominałem, że koło mojego pensjonatu są hordy dzieciaków :) W sklepie nie było nikogo, ale był prawdopodobnie syn pani sklepikarki. Zamówiłem u niego bułkę z masłem orzechowym. Dzieciaków było tam osiem. Wszystkie się śmiały z sytuacji i z młodego, który dosłał zadanie. Zrobił mi bułę, powiedział 5peso, mówię mu ok, a on 6 peso haha (1 peso to 7 groszy), dałem mu te 6 peso, co by mógł się pochwalić mamie jaki utarg zrobił pod nieobecność.