Jeden dzień na plaży koło Cebu z filipińską rodzinką. Woda super przejrzysta, plaża nienaganna, chociaż piasek nawieziony z zewnątrz.
Mieliśmy lunch z kurczaka, ryżu zawiniętego w palmowe liście, springrollsy. W sumie standard, ale tak mnie wzięło na przemyślenia , że przyzwyczaiłem się do azjatyckiego żarcia i choć mimo że tęsknię za polskim jadłem, to tęsknie tak samo za tajskim Pad Thai, malezyjskimi Wantanami, śniadaniami w Kambodży, Laotańskimi kanapkami i owocowymi shake'ami, wietnamskimi springrollsami i zupą pho. Mogę już jeść ryż na śniadanie, choć na początku wydawało mi się, że nie jestem w stanie tego strawić. Zmienił mi się smak i będę szukał tych kuchni w Polsce, to na pewno. Pół roku konkretnej diety robi cuda. Schudłem 5kg od wyjazdu, zdaje się przez deficyt mięsa spożywanego codziennie, ale to nic. W Polsce będę robić masę. Już snuję sobie plany na za rok