Żeby dojechać do Prambanan, trzeba wrócić do Yogya i pojechać na wschód ok 18km. Czyli cały daytrip to około 120km. Spokojnie do zrobienia.
Jak dojechałem do świątyni poszedłem do łazienki, spojrzałem w lustro to twarz miałem czarną jak murzyn od kurzu. Myślałem, że nie domyję, ale jakoś się udało.
Prambanan to największa hinduistyczna świątynia w Indonezji. Napisali na ulotce, że na świecie, ale chyba nie licząc Angkor Wat w takim razie. Troche nakłamali, dałem się nabrać na początku. Dostała dosyć ostro podczas trzęsienia ziemi w 2006 roku. Dużo się pokruszyło, poprzewracało, ale naprawiają cały czas, wzmacniają konstrukcję. Część jest wciąż pozamykana. Ale spokojnie można jechać, największa świątynia ma się jako tako. Składa się ona z 3 dużych „wież” Sivy, Brahmy i Vishnu. Doczepili się do mnie studenci, którzy chcą zostać przewodnikami. Za friko oprowadzili mnie, opowiedzieli melodramat narysowany na ścianach. Zgubiłem się po 2 minutach o co chodzi, ale słuchałem co tam mówili. Historia porównywalna z modą na sukces. Tyle relacji i postaci, że chyba trzeba by było to studiować latami żeby zrozumieć o co chodzi.
Sewu to druga świątynia w jako takim stanie pareset metrów od Prambanan, jest jeszcze kilka innych, ale to tylko kupa głazów. Aha w przeciwieństwie do Prambanan ta jest Buddyjska tak jak Borobudur. Nie wiem dlaczego, ale tutaj nie ma ludzi, widziałem tylko 2 dziewczyny, a warto się przejść ten kawałek moim zdaniem, bo ta też jest spora i w dobrym stanie...