Geoblog.pl    wojtas100    Podróże    Backpacking In Asia    Ta inna Azja
Zwiń mapę
2012
24
kwi

Ta inna Azja

 
Korea Południowa
Korea Południowa, Seoul
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 42973 km
 
Korea, Korea, Korea... Kraj, który obok Japonii najbardziej chciałem odwiedzić. No więc oto jestem sobie w Seulu. Pierwsze co się czuje przylatując z Indonezji to chłodek. Na zewnątrz może 16 stopni – zdecydowanie za mało. Później się trochę rozpogodzi i będzie czuć wiosnę w powietrzu, ale pierwsze odczucia trochę stresujące zważywszy, że mam tylko granatowy polar z długim rękawem dobry bardziej na wycieczkę w góry niż chodzenie w nim po mieście, tym bardziej, że Korea Południowa to kraj gdzie wszyscy są modnie obrani, dziewczyny po operacjach plastycznych, studenci zamiast po stołówkach rozbijają się po restauracjach. Nie jest to dobry kraj do backpackingu.

W grudniu w Bangkoku poznałem Koreankę i Koreańczyka, z którymi się pobujałem parę dni i gdy powiedziałem Soejin, że przyjeżdżam do Korei miałem możliwość przekimania się u niej przez parę dni. Komunikacja pomiędzy centrum, a lotniskiem Incheon jest rewelacyjna. W ogóle lotnisko też super, zrobili je na world cup Korea-Japan w 2002 bodajże. Daje radę. Z lotniska do centrum jest metro, jedzie 50 minut, potem przesiadka i 20 minut i jestem na stacji koło jej mieszkania. Trochę się spóźniłem, ale i tak musiałem czekać :)

W pierwszy dzień pojechałem sobie zobaczyć Isa-dong, ulice z turystami i pamiątkami. Nie wiedziałem czego się spodziewać, więc przeszedłem całą ulicę i nic w zasadzie nie widziałem w niej szczególnego oprócz straganów. Dalej pałac Gyeongbok-gung. Inny styl niż Tajskie świątynie i cokolwiek co póki co wiedziałem, więc w miarę interesujące. Bardziej przypomina styl Japoński. Następnie przeszedłem się alejką z pomnikiem króla, który wymyślił koreański alfabet i w ogóle był na tyle mądry, że Korea za jego czasów mocno się rozwinęła. Potem stwierdziłem, że kupię sobie bluzę, bo się robiło chłodno, a ja przecież miałem przed sobą jeszcze 18 dni, więc któryś na pewno będzie zimny. Jak powiedziałem tak też zrobiłem. McDonald's i do domu, bo się już robiło ciemno.

Jedzenie jest dosyć drogie i opłaca się chodzić do Mc'a gdzie wydaje się na menu 15zł. W restauracjach jak łaziłem ze znajomymi Koreanki wydałem raz 50zł jedząc żywą ośmiernicę, jakąś zupę, smażoną ośmiornicę i kawałki ryby. Koreańczycy mają gdzieś to ile wydają jak imprezują. Kubańczyk, chłopak Soejin potrafi wydać na alkohol 450zł w jedną noc, więc muszę się pilnować jak z nimi piję. No tak czy inaczej w ciągu 4 dni byłem 3 razy na imprezie. Zazwyczaj chodziliśmy od baru do baru i piliśmy piwo, co nie bardzo jest w moim stylu, ale i tak się dobrze bawiłem. Zawsze jechaliśmy do Iteawon, dzielnicy gdzie jest dużo obcokrajowców. A właśnie co do obcokrajowców to 90% to są młodzi ludzie którzy uczą tutaj angielskiego. Jak widać mało co to daję, bo koreańczycy są kiepscy z angola jak barszcz. Mimo że nauka w korei jest ciężka i siedzą po 10-12 godzin w szkole każdego dnia, a potem się uczą w bibliotekach angielski jakoś im nie wchodzi do głów. Co ciekawe nauka tutaj jest na tyle stresująca, że dużo osób popełnia samobójstwa. Nie dają sobie rady albo nie są najlepsi. Głupota, ale tak właśnie jest.

Jedzenie Koreańskie jest całkiem ok. Mają coś takiego jak Chabu-chabu czyli coś bardzo podobnego do tajskiego żarcia, które jadłem w Hua Hin. Wrzuca się wołowinę do gara z wywarem, warzywa, noodle, gotuje na stole i potem wcina. Wszelkiego rodzaju owoce morza. Nie próbowałem za dużo, bo co do jedzenia to staram się optymalizować koszty jedząc maksymalnie za 20zł posiłek, poza tym jak jestem sam to nie wiem co jest co, bo nie mają angielskich menu i jeśli czytałeś co napisałem wcześniej, wiesz dlaczego nie można się dowiedzieć cokolwiek.

Któregoś dnia wyszliśmy do parku nad rzeką, prawdopodobnie Yeouido Park. Mam problemy z zapamiętaniem koreańskich nazw i imion. Mnóstwo ludzi, normalnie festyn. Wszędzie porozkładane maty, ludzie robią sobie pikniki, dzieciaki się bawią, studenci grają w dziwne gry. U nas nie do pomyślenia. Zupełnie inna kultura. Może dlatego, że było ciepło, wiosennie, więc wszyscy wylegli z mieszkań na dwór, a może tak tam jest codziennie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 127 wpisów127 70 komentarzy70 947 zdjęć947 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
16.02.2013 - 19.03.2013
 
 
18.10.2011 - 13.05.2012