Do Gyeongju dojechałem przez Daegu, miejsce gdzie odbywały się mistrzostwa lekkiej latem, stąd kojarzyłem tą miejscowość. Jednak wszyscy mi odradzali wizytę argumentując, że to kolejne wielkie, bezpłciowe miasto. Z autobusu w sumie tak wyglądało, więc nie czego oczy nie widzą tego sercu nie żal i tym tradycyjnym przysłowiem zakończę.
Ok, dojechałem do Gyeongju, znalazłem hostel, pierwszy hostel w Korei, póki co udawało się z couchem. Zalogowałem się w dormie Han-Jin, po czym po 5 minutach przyszła właścicielka i mówi czy mógłbym się przenieść do innego pokoju, wiadomo, że mógłbym. Biorę plecak a ona mnie prowadzi do jednoosobowego pokoju i że tutaj mam spać za tę samą cenę. No kurde nie grymasiłem specjalnie tylko robiłem co każe.
Ogarnąłem się i wyszedłem oglądać groby królów. Wyglądają jak chocolate hills na Bohol na Filipinach tylko mniejsze lub jak ktoś woli jak duże kretowiska pokryte trawą. W pierwszej kolejności jednak poszedłem do muzeum bo zamykali je o 18. 3km marszu po czym wielkie rozczarowanie. Muzeum nudne jak to świebodzińskie, oczywiście kamienie, fragmenty elewacji, strzały, no kurde znowu! Byłem tam może 20 minut szybko obiegłem, znalazłem złote korony, które jako tako wyglądały i z powrotem.
Anapchi Pond – park ze stawem i paroma ładnymi koreańskimi budynkami. Check!
Cheomseongdae – wieża, check!
Główna atrakcja Gyeongju czyli Chonmachong Tomb, kilka grobów, z czego do jednego można było wejść, byłem podekscytowany, ale niepotrzebnie, bo wszystko w środku było odnowione, kolejne muzealne ekspozycje i replika grobu.
Wieczorem poszedłem na koncert z paroma ludźmi z hostelu, była muzyka poważna, a podobno miał być też kpop, którego koncert chciałem zobaczyć. Nie było więc poszliśmy do pubu.
Następnego dnia z rana wybrałem się z dziewczyną z Francji (ale korzenie z Madagaskaru) do Bulguksa, świątyni oddalonej o 18km. Piękna, ale kolejna świątynia, już mnie to trochę nudzi szczerze mówiąc, to nie dokładnie to co lubie w podróżowaniu, zwłaszcza, że we wszsytkich miejscach tłoczno, mnóstwo turystów. Dalej Sukgulam Grotto. Jaskinia z posągiem Buddy w środku, bez szału :) Może się wydawać, że narzekam za dużo, ale mimo że te miejsca nie powalają na kolana, dobrze jest zobaczyć jak wygląda turystyka w Korei, bardziej to przypomina Europę i zabytki typu Katedry itp. Najważniejsze, ze pogoda była super!
O 15 miałem autobus do Busan