Do Busan z Gyeounju jest godzina jazdy. Bilet na autobus kosztuje 5000W.
W Busan miałem umówionego hosta, znowu szczęście bo jak szukałem, już miałem klikać do kogo by tu wysłać zapytania, a tu nagle dostaje maila, sprawdzam a tu ktoś z Busan mnie zaprasza, no kurde, nowe funkcje na cs jednak działają, nic nie musiałem skrobać, zero wysiłku z mojej strony. Odpisałem, że chętnie, że wpadnę. Ann., dziewczyna, 33 lata, jak się później okazało mieszka w chacie rodziców, którzy wjechali na wakacje. Odjechany apartment na 22 piętrze zaraz przy stacji metra. Nadziana, nowy CLK350 w garażu, zrobiła mi kanapkę jak przyjechałem – najlepszą kanapkę jaką w życiu jadłem, czego tam nie było...
Jak dojechałem było późno więc prysznic i spać. Następnego dnia połaziłem po mieście. Byłem zobaczyć największe centrum handlowe na świecie – 510 000 m^2 – to 51ha powierzchni sklepowej. Takiego giganta nigdy nie widziałem, wszystkie luksusowe marki jakie sobie wymyślisz znajdziesz w środku.
Potem metrem do Marine Park, wieżowce trochę jak w Singapurze, ładny park z latarnią morską, obszedłem sobie go dookoła i znalazłem się na plaży Haeundae, ponoć najbardziej znanej w Korei. Poleżałem tam 2 albo 3 godzinki i zgłodniałem. Ann poleciała mi jedną restaurację, w której zjadłem zimną zupę z lodem i pierogi (później może zedytuje bo nie pamiętam koreańskich nazw). Dalej pojechałem do centrum, zobaczyłem market rybny, park Yongdusan, do którego jedzie się schodami ruchomymi 5minut... Połaziłem po uliczkach i wróciłem do mieszkania. Wieczorem jeszcze pojechaliśmy mercem na górę, z której było widać całą panoramę Busan, super miejsce. Bez Ann nawet bym nie pomyślał, że jest takie miejsce, a nawet jeśli to nie miałbym jak się tam dostać, bo daleko i autobusy nie jeżdżą, trzeba mieć furę.
Dnia 3go ugotowaliśmy razem Pajean – naleśnik z zieloną cebulką, małżami i jajkiem, niebo w gębie. Mam całą dokumentację fotograficzną, więc myślę, że jestem w stanie go zrobić sam. Jak już byłem pełny pojechaliśmy metrem do świątyni Beomeo-sa i treking do Geumjeong Fortress, piękne widoki i pozytywne wrażenia. Cały dzień na nogach.
A no najlepsze. Jakoś tak wyszło, że zaczeliśmy gadać o Japonii do której bardzo chciałem pojechać, ale nawet nie myślałem żeby jechać tam tym razem, bo drogo i nie chcę zwiększać budżetu na sam koniec tripa. Z Busan to tylko 215km, szybki prom tylko 3h... No i zaczęła grzebać ile to kosztuje i mnie namówiła. Jutro jadę do Japonii
Najlepsze jest to, że zarezerwowałem nocleg w 4-osobowym dormie po czym po paru godzinach dzwoni do Ann agent turystyczny i mówi, że nie mogę spać w dormie ze względu na to, że właściciele nie akceptują nikogo poza koreańczykami i japończykami i będę musiał zmienić hotel. Na początku minę miała taką sobie, ale po chwili pokazuje mi kciuk w górę. Babka powiedziała, że będę miał pokój w hotelu, sam, za tą samą cenę. Sprawdzam w internecie i okazuje się, że to wypas hotel w samym centrum. Dobra tyle, nie będę się rozpisywał o Japonii w poście o Busan