Po powrocie z Daizafu okazało się, że posprzątali mój pokój. Nie chciałem bo to tylko 2 noce, więc nie wywieszałem tego czegoś na klamkę nawet. Na początku byłem miło zaskoczony, ale po chwili zorientowałem się, że nie tylko pościelili łóżko, ale posprzątali tak dokładnie, że nie mogłem się doliczyć co najmniej 50 000W, czyli około 40$.. no kurde hehe Czegoś takiego bym się w Japonii nie spodziewał. Poszedłem do recepcji powiedziałem o co chodzi, powtórzyłem 3 razy dla 3ch osób bo poprzednie nie mogły zakumać o co mi dokładnie chodzi no i finalnie następnego dnia menadżer dał mi 30k i przepraszał, lepsze to niż nic. Ale mam w sumie tyle kasy żeby bez fajerwerków przeżyć w Korei ostatnie 3 dni i nie wypłacać z bankomatów gdzie kroją 11zł za wypłatę, niby mało ale ziarnko do ziarnka... Wiadomo.
No jak już ogarnąłem sprawy finansowe wyszedłem na miasto do świątyń (….................. tutaj kiedys zedytuje nazwy bo musze sprawdzic) i ogólnie zobaczyć coś więcej
Wieczorem poszedłem sobie do parku posiedzieć i pogadać z murzynem z RPA.
Z rana wstałem i wybrałem się zobaczyć Fukuoka Tower. 4Km w jedną stronę, ale twardo piechotą. Metro kosztuje co najmniej 10zł, nie wiem dokładnie, w każdym razie za drogo, nie zamierzam szastać forsą na lewo i prawo na sam koniec, zresztą fajnie jest się przejść i zobaczyć miasto.
Wieża całkiem fajna, do tego plaża, woda nie za czysta, glony i co najgorsze – zimna, jak w Polsce. Te rejony to centrum finansowe, budynki NEC itp., Hilton.
O 15.45 miałem prom do Busan. Wróciłem do hotelu przez jeden park, który ciągnął się wzdłuż drogi, wymeldowałem się, zabrałem plecak i spacer do terminalu 2km.
Szkoda tak szybko wyjeżdżać, pojechałbym gdzieś jeszcze, a najchętniej zamieszkał i nauczył się języka.