Kolejny raz nowa funkcja na cs zrobiła robotę. Nie musiałem nic szukać, dostałem zaproszenie żeby przekimać w Incheon gdzie jest lotnisko. Dojeżdża się tam metrem bez problemu. W ogóle metro w Seulu robi wrażenie, siatka jest bardzo gęsta, a cały czas je rozbudowują.
Dotarłem do umówionego miejsca pół godziny wcześniej. Poczekałem chwilę i przyszła moja gospodyni. Spędziłem fajny dzień z nią i jej rodzicami. Koreańczycy są jak już to mówiłem wyjątkowo gościnni. Gina, bo tak ma na imię, zrobiła mi kanapkę na wejściu, napoiła mnie, po czym przyszli jej rodzice z marketu z kupą żarcia. Zjedliśmy owoce i pojechaliśmy na wyspę gdzie znajduje się lotnisko i objechaliśmy 2 miejsca. Jedno to plaża słynna z jakiegoś koreańskiego filmu, drugie to też plaża z restauracjami z owocami morza. Popatrzyłem na ceny to oniemiałem. Rodzice zamówili dla wszystkich małże, kraby i żywą ośmiornicę, która jadłem w Seulu na początku. Wszystko dobre, miałem okazję popróbować na koniec tzw delicji, których sam bym nigdy nie zamówił. Jednak budżet to budżet a tutaj sam obiad wyszedł prawie 500zł. Rodzice bardzo sympatyczni, piłem z ojcem soju (koreański trunek 20vol) i delikatnie go ścięło.
Na pierwszą plażę trzeba było wziąć prom, z którego karmiło się mewy, rzucało się chrupki a one łapały w locie. Fajny widok gdy 10 mew wisi w powietrzu nad tobą i patrzy w oczy żeby rzucić chrupka. Jeden koleś dostał sopla na głowę. Wszyscy się śmiali z biednego gościa, gdy ten wycierał włosy, bez serca haha :D
Jak wróciliśmy poszedłem się przejść z młodą po okolicy i w kimę, bo następnego dnia lot do Polski :(
Rano mama przygotowała śniadanie giganta. Bulgogi, omlet, sałatki i takie malutkie 1-cm rybki. Super rodzinka, bardzo sympatyczni, choć rodzice nie mówili po angielsku albo pojedyncze słowa.
Jakby tego było mało nalegali żeby mnie odwieść na lotnisko. Jak tłumaczyłem koreance, że nie trzeba, że mogę przecież metrem, to nie, że to część koreańskiej kultury, że po prostu muszę to zaakceptować i się zgodzić :) Masakra co za mili ludzie!!! I to nie wyjątek, spo
tkałem się z wieloma przypadkami takiej właśnie gościnności. Oni się czują w obowiązku pomóc i traktują to naprawdę poważnie.
Zawieźli mnie na sam terminal, pożegnałem się, pamiątkowe zdjęcie i do samolotu.
Co jeszcze, Incheon to chyba najlepsze lotnisko na jakim byłem, ładne, dobrze pomyślane, metro do centrum z lotniska, czego chcieć więcej.
Szkoda wracać do Europy