Geoblog.pl    wojtas100    Podróże    Backpacking in Central America    Już prawie na miejscu
Zwiń mapę
2013
17
lut

Już prawie na miejscu

 
Meksyk
Meksyk, Mexico City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10056 km
 
Wszyscy zmęczeni. Ale biorąc pod uwagę to, że dzień wcześniej ja spałem 6h, wstaliśmy o 5:45 i dolecieliśmy do Meksyku o prawie 3 czasu polskiego czyli byliśmy na nogach już wtedy 22h, a to jeszcze nie koniec, bo mamy 11h czekania na nastepny lot. Zgadałem się wcześniej z gościem z CS, że nam pokaże miasto i przekima. Szukaliśmy się 1,5 godziny na lotnisku. Nie było go w umówionym miejscu, a nie zdążył mi podać nr tel. Najpierw misja znaleźć neta, nie ma darmowego, więc bajera w restauracji i jest hasełko. Spisaliśmy nr, wymieniliśmy trochę $ i do telefonu. I zonk bo okazuje się, że jest na karty. Na szczęście trafiła się taka fajna babka, która nam użyczyła swojej za free. Problem tylko, bo gościu raz nie odebrał, a potem miał już wyłączony telefon. Próbowałem chyba z 10 razy po czym się poddałem i już sobie rozłożyliśmy kocyk i byliśmy przygotowani na kime na lotnisku. A tu ni stad ni zowąd (tak to się pisze?) pojawia się Miguel . No to się zawijamy z manelami, oddajemy duże plecaki do schowka, bo ma małe auto i w drogę - kurs na nową część miasta. Jest tu "mały Meksyk" pasy zmienia się co 10 sekund, skręca w estakady, po prostu sajgon. Policja jeździ zawsze na włączonych kogutach (bez syreny) żeby zaznaczyć swoją obecność. Widać bardzo dużo policji. Jeszcze więcej niż policji jest progów zwalniających i to takich konkretnych, że się przejeżdża po nich 10km/h żeby nic nie urwać. W kulminacyjnych momentach są co 50m ...W ogóle jest zimno, pewnie jakieś 13 stopni w nocy... Jedziemy przez chwile kawałkiem Panamericany która biegnie przez miasto. Miasto jest charakterystyczne, są dzielnice biedne i bogate jak wszędzie, ale robi naprawdę fajne wrażenie. Na pewno nie tego się spodziewałem. Obdrapane busy trąbiące na przechodniów żeby wsiedli - coś jak w Wietnamie. Jedzie gościu i jego robotą przez jest naganianie klientów. W tych lepszych rejonach dużo drzewek, zadbane parki, oświetlone od dołu, naprawdę super. W tej nowej części miasta, sporo wieżowców, firmy takie jak Microsoft, GE...

Później pojechaliśmy coś przekąsić. Miguel zabrał do lokalnej budy z Tacosami. Najedliśmy się, wypaliło gębę, w skrócie było smacznie. To był jeden z punktów programu na tak krótki pobyt w Meksyku. Już myśleliśmy, że będziemy musieli jeść bułki albo coś na lotnisku, a wiadomo jak jest - na lotnisku zawsze dają syf i jest drogo, a będąc w nowym mieście nie wie się gdzie skoczyć. Inna sprawa, że było już późno więc z średnio się ruszyć gdzieś na miasto.

Później pojechaliśmy do starej, kolonialenej części. Budynki podświelone, świetnie utrzymane, jest fajny klimat. Zobaczyliśmy jeszcze katerdę jakąś tam, niby największą w ameryce łacińskiej. Robiła się 23 więc stwierdziliśmy, że koniec wycieczki, trzeba iść pospać, bo rano o 6:25 mamy lot do San Jose. Dojechaliśmy do jego chaty, w kiepskiej dzielnicy, chata też nie urywa. Kima niestety na podłodze na kocach. W ogóle nie wiem co to jest w Meksyku (bo na lotnisku też zauważyliśmy) coś tak wali specyficznie i węch się do tego nie przyzwyczaja, więc z każdym wdechem czuje się ten zapach. Nie wiem czego, ale jest kiepski. W nocy się budziłem, ciężko nawet było zasnąć. O 24 poszliśmy w kime czyli 7 rano czasu polskiego tj 28h na nogach - wiadomo, w przenośni, bo technicznie rzecz biorąc większość czasu siedzieliśmy na dupie :) 4h spania i jedziemy na lotnisko :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 127 wpisów127 70 komentarzy70 947 zdjęć947 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
16.02.2013 - 19.03.2013
 
 
18.10.2011 - 13.05.2012