Niestety. Do godziny 13.00 nikt w porcie nie odbierał telefonu, co oznaczało, że musimy wyruszyć w dalszą drogę. Cel podróży Lago de Yojoa, przesiadka w mieście, w którym wskaźnik zabójstw w stosunku do liczby ludności jest najwyższy na świecie (158,3 na 100 000 mieszkańców w ciągu roku) oczywiście nie licząc tych którzy oberwą kulkę albo kosę i uda im się nie wykrwawić - San Pedro de Sula. Po 4 godzinach jazdy zaraz po zmroku tam docieramy. Na nasze nieszczęście na ostatni autobus do Lago de Yohoa spóźniliśmy się jakieś 15 minut – szybka decyzja, zostajemy na noc w mieście. Przed wyjściem na ulice San Pedro chyba każdemu z nas towarzyszył dreszczyk emocji. Standardowo, krótka walka z taksiarzami i jedziemy. Cel, hotel Terraza. Na pierwszy rzut oka ulice miasta nie wyglądają najgorzej, po zmroku jednak to miejsce dosłownie zamiera. Puste ulice, zero samochodów, wszystko to obserwowaliśmy z dachu hotelu. Dużym zaskoczeniem był sam hotel. Dobre jedzenie, wygodne łóżka, telewizor w pokoju, i pierwszy raz od ponad 2 tygodni ciepła woda pod prysznicem. Po paru piwkach i długiej, męczącej drodze zasypiamy dość szybko. Oczywiście, nikt z nas nie zapomniał o dodaniu lokalizacji na facebooku – San Pedro Sula, najniebezpieczniejsze miasto świata, to brzmi dumnie :D
Fotek nie mamy. Ale z tego co widzieliśmy to nic specjalnego, chociaż do centrum się nie zapuszczaliśmy.