Geoblog.pl    wojtas100    Podróże    Backpacking in Central America    Świątynie Majów
Zwiń mapę
2013
05
mar

Świątynie Majów

 
Honduras
Honduras, Copán Ruinas
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13216 km
 
Żeby dojechać do Copan Ruinas musimy się wrócić do San Pedro i przesiąść. Dworzec – największy w Ameryce Środkowej – mamy opanowany, więc wiemy gdzie iść bo już wcześniej widzieliśmy kasę do Copan. Holender dzwoni do La Ceiby żeby się dowiedzieć jak tam dzisiaj z promem, mówią mu, że pływa, więc się rozdzielamy. Jedzie na Utilę. A my do busa mamy 2h czekania. Idziemy coś zjeść. Tym razem amerykański fast food, ja i Adam – Burger King, Młody – Pizza Hut. Do Copan mamy 3h. Pod drodze ładne widoczki, żałuję, że musimy się poruszać busami a nie np. motorami. Następnym razem muszę sobie zrobić wycieczkę motocyklową lub jak to Holender opowiadał, że spotkał gościa, który w Laosie kupił tuk-tuka i wrócił nim do Holandii. Może to być pomysł na następnego tripa. Zobaczymy.

Znajdujemy hostel, a może to hostel znajduje nas, bo idzie z nami gościu i prowadzi do swojego hotelu. Zachodzimy jeszcze do jednego z Lonely Planet, ale ceny znacznie wyższe niż w przewodniku. Ostatecznie idziemy z tym gościem i mamy 3kę po 6$ za osobę z łazienką co jest super ceną, bo potem jeszcze idziemy do innego hostelu, który ma tylko pokoje wieloosobowe i tam łóżko kosztuje7,5$.

Wieczorem łazimy po mieście i pijemy piwko w głównym parku. Miasteczko jest bardzo klimatyczne, całe wybrukowane, oczywiście wszechobecne tuk-tuki, wszystkim się podoba. Rezerwujemy na kolejny dzień wycieczkę na koniach, kupujemy bezpośredni minivan do Antigua'y, bo mamy już mała presję czasu, a kolejny dzień w drodze jest bez sensu. Kosztuje to niewiele więcej, a jedziemy bezpośrednio (zamiast się 2 razy przesiadać) i z pewnością szybciej.

Następnego dnia z rana o 9 idziemy pojeździć na koniach. Żaden z nas nigdy nie jeździł, ale po krótkim instruktażu jak tym w ogóle sterować sobie jedziemy. Ja z jedną ręką trzymając lustrzankę nie mogę się trzymać tego drewnianego uchwytu jeśli chcę skręcić, więc mam trochę trudniej, ale co tam. I tak sobie jedziemy pod górę do „szpitala majów”. Schodzimy z koni i idziemy 1km. Okazuje się to paroma kamieniami, jednym w kształcie żaby i innymi, jeden ponoć wygląda jak dziecko. Z tego co nam mówiła babka na ranczu na którym te ruiny są to było to miejsce gdzie majańskie(?) kobiety przychodziły rodzić dzieci. Dalej wracamy inną ścieżką widzimy drzewo z cytrynami wielkości pomelo. Drzewa z kakao, kawą, takie tam. Wracamy do koni i jedziemy z powrotem, z pół kilometra pokonujemy brodząc w rzece co jest nie lada atrakcją. Buty mamy mokre, ale czujemy się jak prawdziwi bakkero (cowboy po hiszpańsku). Dojeżdżamy końmi do ruin, żegnamy się i idziemy zapłacić 15$ za wstęp. Przez 2h krzątamy się od świątyni do świątyni. Majowie mieli tu swoje miasto jakiś czas temu. Warto to zobaczyć. Nie będę opisywał jak wyglądają bo pewnie każdy widział na zdjęciach albo filmach. Zresztą ja sam fotki tutaj dodam. Z tego co wyczytaliśmy na tabliczkach to majowie wycieli wszyskie drzewa i zmienił się klimat doliny, było sucho, miasto się wyludniło, czyli historia jak z wyspy Wielkanocnej. O ile to prawda to nie wiem. Pewnie bardziej spekulacja archeologów.

Na jednym drzewie siedzi chyba z 10 Ar (papug żeby była jasność). Skrzeczą sobie, chodzą po gałęziach. Ja dostałem ksywkę Ornitolog, bo już któryś czas robię zdjęcia ptakom za pomocą mojego super ultra mega obiektywu 70-300mm.

Po powrocie do hostelu idziemy kupić suweniry, bo Adam na dniach jedzie do Polski i coś zjeść. Ja zamawiam jakieś tacos i dostaję porcję jak dla kota, na szczęście chłopaki ratują mnie ziemniakami i kawałkiem tortilli.

Później kupujemy honduraski rum i cole i wracamy do hostelu go obalić. Chłopaki idą do basenu się wykąpać (o godzinie 19). Głęboko nie jest bo ledwie ponad kolana, ale nie przeszkadza to Adamowi pływać delfinem zachlapując połowę piętra. Potem idziemy z poznanymi francuzami i angielką na piwko (albo jeśli jest się francuzem, winko) i zabierają nas do takiej knajmy z super jedzieniem do tego tanim. Myślimy mocno na otworzeniem czegoś takiego w Polsce, bo kebabów jest porobionych setki, a takiego jedzenia się nie uświadczy. Zrobiłoby furorę u nas! Foty menu porobione, jedzenia też, technikę prawie znamy, będziemy myśleć.

Kolejnego dnia o 12 mamy busa do Antigua'y. Z rana jemy w naszej nowej ulubionej knajpie, kupujemy wodę i jedziemy do Gwatemali!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (21)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 127 wpisów127 70 komentarzy70 947 zdjęć947 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
16.02.2013 - 19.03.2013
 
 
18.10.2011 - 13.05.2012